Kiedy kryl organizuje spotkania towarzyskie, inne stworzenia oceaniczne dobrze się rozwijają

Kryle uwielbiają trzymać się razem w rojach. W nowej książce Ashley Ward pisze o tym, jak te ogromne bańki społeczne utrzymują życie w oceanie na powierzchni.

Foka lamparci i wiele innych dużych drapieżników morskich przybywa do Oceanu Południowego, aby polować. Bezpośrednim lub pośrednim pożywieniem dla tych zwierząt jest kryl – małe, ale obfite skorupiaki spokrewnione z krewetkami. W rzeczywistości istnieje około 85 różnych gatunków kryla występujących we wszystkich oceanach świata. Jednak większość ludzi, gdy słyszy to słowo, myśli o krylu antarktycznym. Na każdą żyjącą dziś osobę w niemal mroźnych morzach południowych może przypadać dziesięć tysięcy tych stworzeń. Mimo że każde z nich jest wielkości małego palca, razem przewyższają nas o głowę.

Kryl jest „gatunkiem zwornikowym” w Oceanie Południowym. Ten ekologiczny termin wywodzi się od kluczowej roli zwornika w wierzchołku kamiennego łuku. Usuń zwornik, a łuk się zawali. Tak samo jest w przypadku kryla w odniesieniu do zwierząt, z którymi dzieli on swoje siedlisko. Od ryb po kałamarnice, od pingwinów po albatrosy, od fok po wielkie wieloryby, kryl znajduje się na szczycie menu. W niektórych porach roku dieta wielu z tych drapieżników składa się w ponad 90 procentach z kryla. Gdyby kryl zniknął, zabrałby ze sobą większość najbardziej charyzmatycznych i ważnych gatunków Antarktydy. Dla drapieżników przestawienie diety na inny gatunek ofiary po prostu nie wchodzi w grę; bez kryla nie byłoby ekosystemu Antarktydy, jaki znamy – nie byłoby wielorybów wielorybich, fok, pingwinów, albatrosów ani żadnych innych zwierząt, które żywią się tymi, które jedzą kryl.

Choć jest ich wiele, kryl antarktyczny nie jest nietykalny. Dwadzieścia lat temu, po drugiej stronie planety, zmiana warunków oceanicznych na Morzu Beringa spowodowała rozwój ogromnego zakwitu glonów. Czy to dobra wiadomość dla tych żywiących się glonami skorupiaków? Wcale nie. Był to niewłaściwy rodzaj glonów dla kryla pacyficznego, siostrzanego gatunku kryla antarktycznego: nie mogły go jeść. Ich populacja rozpadła się, a wraz z nią zniknęły ogromne ilości ptaków morskich. W rzekach nie pojawiły się łososie, a na brzegach wylądowały wychudzone tusze wielorybów. Niszczycielski efekt domina, jaki wywołał spadek liczebności kryla pacyficznego, był zapowiedzią tego, co mogłoby się stać, gdyby kryl antarktyczny przeszedł taką samą drogę.

Na razie jednak kryl kwitnie. Zbierając się w wielkie skupiska, kryl antarktyczny może być widoczny z kosmosu. Pojedynczy superroja może objąć ponad 100 mil kwadratowych oceanu, zabarwiając ogromne połacie wód powierzchniowych na pomarańczowo-różowo, gdy gromadzą się w swoich bilionach. Gromadzenie się kryli zapewnia im pewną ochronę przed drapieżnikami, a nawet może pomóc im utrzymać się na powierzchni. Ponieważ są cięższe od otaczającej je wody, zaczynają tonąć, gdy tylko przestają pływać. Jednak gromadząc się razem, są podtrzymywane przez prądy wznoszące, które powstają dzięki niezliczonym pulsującym kończynom ich pobratymców, spychającym wodę w dół. Rój jest zasadniczo systemem podtrzymywania życia kryla.

Choć często myślimy o bezkręgowcach jako o stworzeniach instynktownych, pozbawionych wszelkich, poza najbardziej podstawowymi, reakcji, kryl wykazuje podstawową cechę wspólną dla wszystkich zwierząt społecznych, w tym dla nas – nie znosi samotności. Jeśli są odizolowane, reagują źle. Trudno przewidzieć, jak może wyglądać panika u zwierzęcia, które nie ma twarzy jako takiej, ale możemy zmierzyć coś zbliżonego do niej, patrząc na to, co dzieje się wewnątrz ich ciał. A ponieważ kryl jest w dużej mierze przezroczysty, można to zrobić bez większych trudności: widzimy, jak biją ich maleńkie serca. Oddzielony od tłumu w roju kryl zaczyna bić szybciej. Kryle wykazują podobną reakcję, gdy zauważą, że w pobliżu znajdują się wieloryby. Podwyższone tętno jest podstawową oznaką stresu. Najwyraźniej wolą towarzystwo.

W dokumentalnych filmach przyrodniczych kryl rzadko występuje, ale jeśli już, to w roli kozłów ofiarnych. Możemy jedynie przelotnie zobaczyć te małe skorupiaki, zwykle przedstawiane jako posłuszne, małe, pływające kąski, które są połykane przez lewiatana. Innymi słowy, dla producentów telewizyjnych kryl to niewiele więcej niż pokarm dla wielorybów. Ale kryl to coś znacznie więcej. Po pierwsze, nie są one bynajmniej zadowolone ze zniknięcia w przełyku wieloryba. Mimo porażająco zimnych wód, w których żyją, zadziwiająco szybko reagują na niebezpieczeństwo. Wystarczy około 50 milisekund, aby niepokojące wydarzenie w środowisku kryla wywołało u nich reakcję ucieczki. Dla porównania, jest to mniej więcej dwa razy szybciej niż reakcja sprintera olimpijskiego na wystrzał z pistoletu. Sama reakcja ucieczki jest dramatyczna – w kluczowej pierwszej sekundzie po wykryciu zagrożenia kryl może przebyć ponad metr. Ponownie, w porównaniu z ludzkim sprinterem i skalując kryla do ludzkich rozmiarów, oznacza to, że kryl ukończyłby bieg na 100 metrów w czasie poniżej dwóch sekund. Przy odrobinie ostrzeżenia kryl może nawet umknąć z paszczy żerującego wieloryba.

Krótko mówiąc, ich złapanie nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać, nawet dla największych ssaków na naszej planecie. Podważając powszechne przekonanie, że wieloryby po prostu pojawiają się i zbierają kryl, ostatnie badania przeprowadzone na humbakach podczas niekończących się dni antarktycznego lata pokazały wysiłek, jaki muszą włożyć w karmienie. Wieloryby rzucały się na rojące się skorupiaki co około 15 sekund, minuta po minucie, godzina po godzinie. Z każdą porcją pokarmu wiele kryli zostaje schwytanych, ale jeszcze więcej ucieka, pozostawiając żerujące wieloryby w tyle. Zaspokojenie ogromnego apetytu to dla wielorybów wyczerpująca praca.

Ale chociaż kryl jest pierwszorzędnym eskapologiem, to właśnie jego rojenie się zachęca wieloryby do skupienia na nim swojej uwagi. Dlaczego więc gromadzą się one w tak ogromnych ilościach? Odpowiedź jest taka, że kryl jest ścigany przez wiele różnych drapieżników, a rojenie się stanowi doskonałą obronę przed większością z nich. Każdy drapieżnik, który polega – jak większość – na wybieraniu ofiary pojedynczo, doświadcza przeciążenia sensorycznego w konfrontacji z miriadami wirujących kryli.

Te małe skorupiaki mają też jeszcze jedną lub dwie sztuczki w rękawie. Według jednego z opisów kryl w obliczu zbliżającego się drapieżnika, takiego jak ryba czy pingwin, czasami spontanicznie zrzuca skórę. Przewidując swoje zwycięstwo, drapieżnik zaciska się na tym, co teraz jest tylko pustą skorupą ciała kryla, podczas gdy jego ofiara ucieka w bezpieczne miejsce. Innym dziwnym zjawiskiem jest to, że kryl potrafi zapalić baterie bioluminescencyjnych komórek na swojej spodniej stronie. Jak dotąd nikt nie jest pewien, czy służy to do wzajemnej komunikacji, czy też jest wykorzystywane do dezorientowania napastników impulsem świetlnym, a może rozbija kontury roju kryli w głębinach oceanu, gdy są one atakowane od dołu. Bez względu na przyczynę, świetlny pokaz z pewnością dodaje tajemniczości tym ciekawym małym stworzeniom.

Choć interakcje między wielorybami a krylem są bardzo zbliżone do relacji drapieżnik – ofiara, nie są one całkowicie jednokierunkowe. Aby to zilustrować, przyjrzyjmy się, jak wielorybnictwo wpłynęło na kryla. Wielorybnicy zabili około dwóch milionów wielorybów na Oceanie Południowym w ciągu zaledwie 55 lat, między 1915 a 1970 rokiem. W niemal każdej sieci pokarmowej, gdy usunie się kluczowego drapieżnika, ofiary uwolnione od prześladowań rozkwitają. Tak się jednak nie stało w przypadku kryla antarktycznego. Według niektórych szacunków, populacja kryla zmniejszyła się wraz z wielorybami. Wyjaśnienie tego dziwnego zjawiska jest takie, że bycie pokarmem wielorybów pomaga krylowi się rozwijać. Wieloryby zjadają ogromne ilości pokarmu – w przypadku wielorybów błękitnych są to aż 4 tony dziennie – a to, co wchodzi, musi wyjść. Wieloryby zazwyczaj grzebią przy powierzchni oceanu. Jeśli kiedykolwiek nie spałeś w nocy i zastanawiałeś się, jak wygląda wielorybie gówno, pozwól, że Cię oświecę: nie produkują one wielkiej kłody wielkości wieloryba; jest to raczej masywna, wybuchowa, zbita chmura zupy z brunatnych Windsorów. Dowiedziałem się o tym, obserwując z łodzi, z wyśmienitą mieszaniną zachwytu i przerażenia, jak mój kolega nurkujący z rurką został pochłonięty przez jedną z takich gigantycznych detonacji walenia. W każdym razie kawałki tej straszliwej chmury są wyporne i utrzymują się przy powierzchni wody. Wielorybie odchody są pełne składników odżywczych, takich jak żelazo, fosfor i azot, które z kolei stanowią mannę dla maleńkich roślin – fitoplanktonu – którymi żywi się kryl. Wieloryby i kryl są więc związane cyklem ekologicznym, w którym sukces jednych wspiera drugich.

Dodaj komentarz